poniedziałek, 10 marca 2014

Poranki nie takie straszne


Poranek jako zmora każdego dnia? O nie, nie pozwólmy na to. To pora, która w dużej mierze decyduje o tym w jakim humorze będzie przebiegała reszta naszej doby.



Przed snem

Jeśli tylko jest to możliwe, przed zapadnięciem w błogi sen postarajmy się zrobić to, co wieczorem możemy wykonać bez pośpiechu a rano wydaje się zajmować wieki.

Spakujmy torebkę czy plecak, przygotujmy sobie ubrania, w których chcemy wyjść (bo nie ma nic bardziej frustrującego rano, niż wyrzucanie wszystkiego na raz z szafy i czarna rozpacz, że nic nie pasuje), przygotujmy drugie śniadanie a kto może niech zaplecie warkocz bądź zakręci włosy na wałki czy papiloty.

Stałe punkty każdego poranka

Nie wiem jak wy ale ja nie lubię rutyny. Mój każdy poranek wygląda inaczej, jednak jest parę ścisłych punktów tej pory dnia, które nigdy się dla mnie nie zmienią. Nie traktuję tego jako rutyny, bardziej jak coś co pomaga mi zarządzić czasem, gdy już wiem, że mocno zaspałam.

Ustalcie sobie czynności, bez których nie wyobrażacie sobie każdego poranka. Przykładowo, u mnie to wygląda tak: prysznic, śniadanie, sprawdzenie skrzynek pocztowych. Jeśli zdarzy mi się zaspać, plan jest prosty i nie muszę zastanawiać się co mam jeszcze do zrobienia.



Przygotowanie do wyjścia a poranek leniwego dnia

Jeśli przygotowujemy się do wyjścia, to wyskoczmy jak najszybciej z piżam czy dresów. Serio. Chodzenie w takich ciuchach sprawia, że czujecie się, jakbyście cały czas byli jeszcze jedną nogą w łóżku. Na takie 'ootd' można sobie pozwolić w przypadku gdy mamy okazję na leniwy dzień.

Oczywiście nie dotyczy osób, które ćwiczą rano! :)

Realne plany

A teraz zróbmy sobie szybciutki rachunek sumienia i przyznajmy szczerze - ile razy planowaliśmy, że rano wstaniemy o piątej i zrobimy całe mnóstwo rzeczy? Ja przyznaję się bez bicia, czasem moje fantazje na temat idealnych poranków przechodziły wszelkie oczekiwania. Chyba nie muszę pisać jak to się wszystko kończyło każdego dnia. Na początku myślałam, że mam za mało motywacji i silnej woli w sobie. Raz chyba nawet udało mi się wstać o tej piątej, żeby iść pobiegać, kupić świeże bułeczki i owoce, wziąć kąpiel, przeczytać książkę, zrobić pranie, zmyć naczynia, ułożyć włosy, iść na kawę i... jak przyszłam z pracy to padłam o godzinie dziewiętnastej i spałam tak już do rana.

Jeżeli faktycznie Twoja praca czy szkoła zmusza Cię do tego, żeby wstawać wcześnie rano - odpuść sobie napięty grafik o poranku i nie dokładaj dodatkowych zadań. Zrób to, co musisz a jeśli dzięki temu, że wychodzisz tak wcześnie - wracasz o przyzwoitej porze - będziesz mieć czas na wszystko po południu.

Jeśli jednak nie ma Cię w domu przez większość dnia (jak to jest w moim przypadku), wcale nie znaczy, że musisz tracić czas na sen, zamiast wstawać o świcie i korzystać z dnia. Ja zmianę w pracy zaczynam przeważnie o jedenastej, wracam między dziewiętnastą a dwudziestą. Przy czym po kąpieli i zjedzeniu kolacji bardzo często okazuje się, ze jest już dziesiąta.

Co mi pozostaje więc do zrobienia? Postanowiłam, że po powrocie z pracy, będę zajmować się tylko i wyłącznie rzeczami, które mnie odprężają; czytam książkę, oglądam dobry film, porządkuję swoją muzykę na komputerze czy rozmawiam ze znajomymi. Rano natomiast, gdy mój mózg jest wypoczęty i gotowy do działania wiem, że może przyjąć na siebie więcej. Tak więc zamiast wstawania o piątej czy błogiego spania do 9, postanowiłam, że budzik nastawiam na 7:30.


Tak na koniec jeszcze jedna szybka zasłyszana porada dla osób, które nie ważne ile śpią to cały czas czują się niewyspane - ponoć czas snu o wielokrotności czterdziestu pięciu minut powoduje, że wysypiamy się najbardziej. Na mnie to póki co działa ale sama nie wiem czy faktycznie jestem żywym dowodem czy to po prostu efekt placebo ;)

Życzę wszystkim zorganizowanych poranków! Jeśli uda wam się wystosować swój poranny rytm to zauważcie o ile przyjemniej zamyka się drzwi od domu czy mieszkania, mając tą ogromną satysfakcję i spełnienie wymalowane na twarzy :)



4 komentarze:

  1. Ciekawy temat! Kurczę, ale z tymi porankami to też różnie u mnie bywa.. teraz, gdy studiuję, to jest łatwiej mi wyregulować sobie wcześniejsze wstawanie (ale nigdy o 5, jestem mega śpiochem :D)




    Pozdrawiam,
    www.IWASJA.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z całego serca współczuję osobom, które muszę wstawac o tak dragońskiej godzinie... No chyba, że wracają dzięki temu do domu wcześniej, wtedy im zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz absolutną rację ! Ja nastawiam budzik mniej więcej na 9 ( wiem, wiem to nie 7:30 ;)) , ale od razu kiedy wstaje idę pod prysznic. Jeżeli tego nie zrobię potrafię chodzić w pidżamie do południa i z każdą minutą czuję się coraz gorzej. Zawsze też dzień wcześniej szykuję ubrania, produkty na śniadanie żeby rano mieć więcej czasu i nie stresować się , że z czymś nie zdążę. Ale nie zawsze tak to wyglądało ;) Świetny pomysł na post :)
    Pozdrawiam,
    coffeeinpoland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooj o 7:30 to ja się dopiero budzę :D zanim dojdę do siebie to mija troszkę czasu ;)

    OdpowiedzUsuń